Piwa Belgijskie
Nie ma drugiego kraju na świecie, który miałby takie tradycje piwowarskie jak Belgia. Piwo jest tam alkoholem narodowym, z którego mieszkańcy są niezwykle dumni. W wielu zakątkach świata istnieją lokale i sklepy, które specjalizują się w sprzedaży wyłącznie piw belgijskich. Wiele stylów piwa pochodzi właśnie z Zachodnich Niderlandów, co więcej, mnóstwo szczepów drożdży zostało tam po raz pierwszy wyhodowanych.
Ogromne znaczenie dla rozwoju piwowarstwa w Belgii ma jego położenie. Wielki wpływ miało sąsiedztwo Francji, od wieków lubującej się w tworzeniu różnych alkoholi na bazie winogron. Istotna jest również sama historia Belgii jako kraju, do którego udawali się bracia zakonni, uciekając przed reformacją i jej skutkami. Klimat tego nadmorskiego kraju nie pozwalał na uprawę winorośli, a liczne zakony, które przybyły na tamte tereny (także trapiści, którzy u swoich podstaw mają pracę), spowodowały, że w XVIII wieku zaczęły powstawać liczne browary zakonne. Zakony warzyły piwo głównie na własny użytek, jednak z ich tradycji, praktyk i wiedzy korzystała także okoliczna ludność. Powstało dużo przydomowych browarów, które czerpały z bardzo bogatych lokalnych zasobów naturalnych, takich jak oryginalne drożdże czy bakterie, w ten sposób nadając brzeczce piwnej specyficznego aromatu i smaku.
Do dzisiaj belgijskie piwowarstwo i belgijskie piwo kojarzy się głównie z pracą drożdży i innych mikroorganizmów. Często wnoszą one aromaty estrowe (banan, morele, nektarynki) oraz fenolowe (pieprz, gałka muszkatołowa, goździki). Belgia jest również kolebką tzw. piw dzikich (fermentacji spontanicznej), w których możemy znaleźć tak niespodziewane akcenty, jak aromaty końskiej derki, skóry czy jogurtowe. Belgowie są świadomi wyjątkowości swojej sceny piwowarskiej, a wynikającą z tego faktu dumę da się wyczuć, gdy tylko przekroczymy progi piwnego baru w Brukseli, Brugii czy innym mieście Zachodnich Niderlandów. Piją swoje piwa niespiesznie, delektując się ich złożonością, dają im czas, by ich aromat się bardziej otworzył i zmieniał z czasem. Belgowie nigdy nie będą w czołówce popularnych internetowych rankingów na liczbę litrów piwa wypijanych na głowę przez mieszkańców. Powód jest prosty – piwa belgijskie są mocne, bardzo często mają powyżej 8% alkoholu oraz są oferowane w małych pojemnościach. W tym kraju nie chodzi o ilość, a o jakość oraz celebrację spożywania piwa, pitego w odpowiednim do danego stylu szkle i w towarzystwie specjalnie dobranego dania, nierzadko owoców morza.
Należy jednak pamiętać, że w Belgii największą popularnością, jak w każdym innym kraju na świecie, cieszą się jasne lagery, które odpowiadają za ok. 80% wartości sprzedaży piwa w kraju. Swoich fanów mają również lżejsze piwa, ale już o rodowodzie belgijskim, np. Witbier, czyli lekkie piwo pszeniczne, warzone z dodatkiem skórek gorzkiej pomarańczy Curacao, kolendry oraz niesłodowanej pszenicy. Wielu zwolenników mają także bardziej codzienne, przystępne style, takie jak: Belgian Pale Ale i Belgian Blond Ale, które powstały jako odpowiedź na mało intensywnego w smaku i aromacie jasnego lagera. Piwa w tych stylach są lekkie i niezbyt skomplikowane, ale pojawiają się w nich delikatne nuty owoców oraz przypraw, które wzbogacają doznania przy degustacji.
Dla wielu fanów piw rzemieślniczych pierwszym skojarzeniem z piwną Belgią jest Lambic. Ta bardzo specyficzna rodzina stylów wywodząca się regionu Payottenland, na zachód od Brukseli, w dolinie rzeki Senne. Nazwa stylu pochodzi od wsi Lembeek, w której założono Brouwerij Boon, a historia warzenia w tym miejscu tego specyficznego piwa sięga roku 1680.
Flora bakteryjna doliny rzeki Senne jest wyjątkowa. Lokalne naturalne drożdże zawierają między innymi kultury bakterii Brettanomyces Bruxellensis oraz Lambicus (odkryto ich w sumie ponad 100 rodzajów, w tym 27 szczepów bakterii octowych oraz blisko 40 mlekowych). Flora ta jest na tyle unikatowa, że praktycznie niemożliwe jest jej odtworzenie i produkcja tradycyjnego Lambica w innym miejscu niż Payottenland. Badania nad nią pozwoliły jednak na poznanie różnych drobnoustrojów, które są teraz wykorzystywane do produkcji piwa w innych „dzikich” stylach. Do produkcji Lambica używa się 60-70% słodu jęczmiennego oraz 30-40% niesłodowanej pszenicy. Potrzebna jest też spora ilość chmielu. Co bardzo istotne, zazwyczaj jest to chmiel o niskiej zawartości alfa-kwasów (odpowiedzialnych za goryczkę), który jest suchy i zwietrzały (często stary, 2-3 letni). Chodzi o to, aby zachować jedynie właściwości antyseptyczne i konserwujące chmielu, ponieważ nie wszystkie drobnoustroje z powietrza są dla lambica dobre.Piwo następnie przelewa się do drewnianych beczek, nierzadko po winie (dębowe po sherry bądź kasztanowe po porto), gdzie żyjące w tym drewnie drobnoustroje dodają nieco od siebie do smaku i aromatu. Po krótkim 2-3 tygodniowym przebywaniu w nieszczelnych beczkach, aby wciąż wytwarzający się dwutlenek węgla nie spowodował rozsadzenia beczki, zamyka się je hermetycznie. Leżakowanie trwa, podobnie do whisky, do 3 lat (oczywiście bywa, że i znacznie dłużej). W procesie leżakowania i mieszania można uzyskać różne style z rodziny Lambiców. Gueuze to kupaż (blend) czystych Lambiców (młodego i starego), bez dodatku cukru czy owoców. Takie piwo jest kwaśne, wytrawne i w pełni oddaje charakter tego stylu. Kolejnym przykładem jest Faro, czyli Lambic dosładzany. Piwo jest poddane wtórnej fermentacji poprzez dodanie do niego karmelizowanego lub kandyzowanego cukru. Dzięki czemu staje się słodsze i przystępniejsze w odbiorze niż klasyczne, kwaśne i wytrawne Gueuze. Jednak chyba najpopularniejszym rodzajem Lambiców są te owocowe. W trakcie leżakowania piwa dodaje się do niego owoców, a drożdże i bakterie przefermentowują zawarte w nich cukry. Takie dojrzewanie z maceratem owocowym trwa od 3 do 6 miesięcy. Chyba każdy z nas widział w swoim ulubionym pubie Krieka, czyli wiśniowego Lambica właśnie. Popularne są również wersje z malinami (Framboise), porzeczkami (Cassis) oraz z brzoskwiniami (Pecheresse).
Coraz większą popularność w świecie piw rzemieślniczych (zwłaszcza za oceanem) od kilku lat zaczyna zdobywać styl pochodzący z południa Belgii – Walonii. Jest to Saison, czyli styl kiedyś warzony typowo sezonowo (stąd nazwa) dla pracowników rolnych, aby podczas prac mogli pokrzepić i ochłodzić się tym bogatym w witaminy i mikroelementy napojem. Przygotowywano je w małych przygospodarskich browarach w okresie od października do marca, aby można było się nim cieszyć w ciepłych miesiącach. Piwo ze względu na spartańskie warunki, w jakich je warzono, było mocne i głęboko odfermentowane, a przez to wytrawne i dzięki temu potencjalne bakterie miały mało pożywki dla siebie. Przy produkcji Saisona używano dużej ilości chmielu, który ma wyjątkowe właściwości antyseptyczne. Często w sytuacji robienia piwa na sam koniec okresu warzelnego, używano bardzo wielu różnych surowców, aby w ten sposób nic nie marnować z zapasów. Dlatego też sam styl ma bardzo szerokie pole do interpretacji, a piwa z tej samem farmy, ale innych roczników, potrafiły się diametralnie od siebie różnić. Styl Saison w XX wieku był praktycznie na wymarciu, ale amerykańskie browary ochoczo zaczynały po niego sięgać, często nazywając go Farmhouse Ale, czym nawiązywały do jego wiejskiego pochodzenia.
Browar Trzech Kumpli już w pierwszych latach swojej działalności zdecydował się na warzenie Saisonów. Pierwszym było Otwarcie Sezonu – bardzo klasyczne podejście do tego stylu. Świetna pozycja dla osób, które dopiero zaczynają poznawać tę rodzinę walońskich piw. Lekkie, przystępne, bardzo orzeźwiające piwo z akcentami goździkowo-ziołowymi, a do tego minimalna kwasowość, zbożowość oraz nuty tradycyjnych europejskich odmian chmielu.
Dla osób szukających mocniejszych doznań stworzyliśmy Szczyt Sezonu. Piwo o większej zawartości ekstraktu, intensywniejsze i z dodatkiem żyta, od którego pochodzi charakterystyczna krągłość. Wszystko hojnie podsypane amerykańskimi odmianami chmielu, co wniosło większą goryczkę, ale również bardzo bogate aromaty owoców cytrusowych oraz akcenty leśne i żywiczne.
Jeśli wysoki poziom alkoholu i wyraźne odczucie goryczki jest dla kogoś niepożądane, ale jednak lubi połączenie nowofalowych chmieli z tradycyjnymi stylami piwnymi, polecamy Chmiel Sezonu. Wyjątkowo lekkie i zwiewne piwo o niskiej zawartości alkoholu. Dzięki zbudowaniu aromatu na amerykańskim chmielu Citra oraz australijskim Topazie, otrzymaliśmy piwo pachnące cytrusami, liczi i borówkami.
Swoisty mariaż piwnej Belgii i Ameryki reprezentuje także Goedemorgen, czyli Belgian IPA Browaru Trzech Kumpli. Piwo to ma charakterystyczne owocowe nuty pochodzące od belgijskich drożdży, porywający cytrusowo-żywiczny chmielowy aromat, a także zdecydowaną, właściwą dla IPA, goryczkę.
Innym przedstawicielem łączącym klasykę z podejściem nowofalowym, w tym wypadku klasztornego piwa z typowo amerykańskim, szczodrym chmieleniem jest piwo w stylu American Tripel. Tripadelic, bo tak nazwano to piwo, w aromacie posiada głównie czerwone egzotyczne słodkie owoce w parze z cytrusami. Na drugim planie odnaleźć można zioła, pieprz i goździki – to za sprawą drożdży. W smaku zaś Tripadelic ma sporo ciała i krągłości od wysokiej zawartości alkoholu, które zrównoważone są przyjemną goryczką. Do produkcji użyto bogatej mieszanki skórek owoców cytrusowych – pomarańczy, grejpfrutów, limonek oraz cytryn, a piwo fermentowano belgijskimi drożdżami.
Podobnych akcentów możemy się spodziewać po jednym z najlżejszych piw z portfolio Browaru Trzech Kumpli – Starterze. Jak sama nazwa wskazuje, to idealne piwo na rozpoczęcie piwnego spotkania, czy ugaszenie pragnienia w upalny dzień. Kwaskowate w smaku, żywo nagazowane, z niską goryczką, wzbogacone cytrusowymi nutami pochodzącymi od chmielu. Taki właśnie jest American Easy Saison.
Zupełnie po przeciwnej stronie piwnych doznań jest ostatni z przedstawicieli stylu Saison w Browarze Trzech Kumpli – Saisonator. Już sama nazwa wskazuje, że będziemy mieli do czynienia z piwem potężnym i niebanalnym. Prawie trzykrotnie zwiększona, w porównaniu do podstawowego piwa, zawartość ekstraktu początkowego oraz ogromna ilość amerykańskich i polskich odmian chmielu zrodziła piwo o bardzo złożonym i degustacyjnym charakterze. Akcenty pochodzące od pracy drożdży oraz chmielenia, czyli brzoskwinie, morele, gruszki, goździki oraz żywice, pięknie komponują się ze słodową pełnią. Piwo zdecydowanie do powolnej degustacji.
Pisząc o belgijskim piwie, nie możemy się oczywiście skupiać tylko na tzw. stylach wiejskich. Ogromne znacznie dla rozwoju piwowarstwa w tym kraju mają zakony trapistów i przygotowywane przez nie piwa. Do dzisiaj w samej Belgii warzy sześć takich zakonów – Westmalle, Chimay, Rochefort, Orval, Achel i Westvleteren. Ich nazwy są znane każdemu wielbicielowi mocnych piw belgijskich w stylu Dubbel, Tripel czy Quadrupel. Browary trapistów mają swój znak handlowy, który mogą stosować tylko one. Poza Belgią są one także m.in. w Holandii, Włoszech, USA, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Należy również pamiętać, że nie każdy browar zakonny pochodzący z Belgii, jest browarem trapistów. Bogate tradycje piwowarskie spowodowały, że inne zakony jak karmelici czy bernardyni, również trudnili się piwowarstwem i do dzisiaj możemy spróbować piw nawiązujących do ich historycznych marek i receptur.
Browar Trzech Kumpli również uwarzył piwa w nawiązujących do piw zakonnych stylach, tworząc swój słynny tryptyk belgijski, którego możecie napić się z małych butelek o charakterystycznym kształcie tzw. bączka. Używając oryginalnych surowców i specjalnych przeznaczonych do tego typu piw szczepów drożdży, staraliśmy się jak najdokładniej odtworzyć sztywne rysy profilu aromatyczno-smakowego tych stylów.
Dubbel – jest delikatnie zamglonym, ciemnobursztynowym piwem o bardzo złożonym aromacie pochodzącym z pracy drożdzy. Aromat jest bogaty w akcenty wędzonych śliwek, rodzynek, suszonych daktyli oraz karmelu i opiekanej skórki chleba. Wszystko jest zakończone przyjemnym pieprzowo-przyprawowym finiszem.
Tripel – miedziano-złote piwo o bogatym owocowym bukiecie pochodzącym z pracy drożdży. Poczujecie brzoskwinie, gruszki, nektarynki w towarzystwie nut od europejskich odmian chmielu – żywiczności, ziołowości i nieco pieprzności. Całość piwa, jak na swoje parametry, jest bardzo lekka i zwodnicza, a 9% alkoholu potrafi zaskoczyć.
Quadrupel – najmocniejszy z całego tryptyku, posiadający 12,5% alkoholu. To piwo belgijskie potrzebowało wielu miesięcy leżakowania, by wszystkie nuty należycie się ułożyły. Oczarowuje akcentami owoców pestkowych (wiśnie i czereśnie) oraz szlachetnych alkoholi (porto i sherry). Bogata kompozycja słodów wniosła akcenty suszonych owoców oraz orzechów. Całość po ogrzaniu może wielu osobom przypominać wino.
Ponadto w katalogu belgijskich piw Browaru Trzech Kumpli można znaleźć innego przedstawiciela wywodzącego się z murów klasztornych – Noviciusa. To bardzo lekkie piwo w stylu Belgian Single o przyjemnym aromacie moreli, brzoskwiń i mirabelek. Novicius ma bardzo umiarkowaną goryczkę oraz żywe nagazowanie. Idealnie nadaje się na rozpoczęcie przygody z piwami belgijskimi.
Jak widzicie, belgijskie piwo jest niezwykle różnorodne i oryginalne, a udało się nam opisać tylko część jego bogactwa. Wierzymy, że każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Pamiętajcie – nie ma piwa bez Belgii i nie ma Belgii bez piwa.